WLKS Wambierzyce - Zrzeszeni Niwa 5:2 (1:2)
- opis i galeria w rozwinięciu
Bramki
0:1 - Damian Kopacz 1 min.
0:2 - Damian Kopacz 23 min.
1:2 - 32 min.
2:2 - 55 min.
3:2 - 56 min.
4:2 - 66 min.
5:2 - 87 min.
SKŁAD ZRZESZONYCH NIWA:
Obstarczyk, G.Wawrynowicz, Ogielski, Marcinkiewicz, Chrystowski, Horbajczuk, Nieckarz, D. Kopacz, P.Palij, Mader (46 min. D.Bigos), Mackiewicz
Dostępna jest GALERIA Z MECZU
Zrzeszeni po raz kolejny przegrali. Tym razem już nawet prowadzili 2:0 po dwóch bramkach Damiana Kopacza. Ostatecznie jednak to WLKS wyszedł zwycięsko, wygrywając aż 5:2.
W tamtym tygodniu na meczu było piętnastu zawodników. Teraz, gdy trzeba było jechać na wyjazd, stawiło się ich dziesięciu. Dodatkowo nie mieliśmy bramkarza, bo ani Wawrynowicza (leczy kontuzję) nie było, ani Cybulskiego. Na bramkę musiał więc stanąć nasz trener. Poza tym brakowało nam jednego obrońcy. Do obrony musiał więc wejść najstarszy zawodnik Marcinkiewicz. Ten zlepek zawodników miał dzisiaj dać odpór znacznie silniejszemu przeciwnikowi, jakim były Wambierzyce.
Początek należał zdecydowanie do Zrzeszonych. Już w 1. minucie Damian Kopacz dostał idealną piłkę od Nieckarza i wbiegł z nią w pole karne, mając dodatkowo na plecach dwóch środkowych obrońców. Udało mu się jednak ich przepchać i oddać strzał po długim słupku. Piłka przeleciała obok nogi bezradnego bramkarza i wpadła do siatki. W 5. minucie powinno być 2:0. Grzegorz Wawrynowicz pocelował z rzutu wolnego w samo okienko, jednak bramkarz jakimś cudem obronił ten strzał. Gdyby nie to, byłaby bramka ,,Stadiony Świata". Wambierzyce takim obrotem sprawy były bardzo zdziwione. WLKS myślał zapewne, że od pierwszej minuty będzie siedzieć tylko pod naszą bramką. Tak jednak nie było. Nasi zawodnicy walczyli dzielnie i w pełni zasłużenie prowadzili. To doprowadzało gospodarzy do frustracji, którą chcieli wyładować na Zrzeszonych. W 16. minucie Matuszewski celowo uderzył jednego z naszych zawodników, po czym sędzia ukarał go czerwoną kartką. Gra w przewadze zaraz dała swój efekt. Damian Kopacz wykorzystał fatalny błąd bramkarza, który w prostej sytuacji złapał piłkę, jednak po chwili ją wypuścił. Damian doskoczył do piłki i strzałem z ostrego kąta podwyższył na 2:0. Po tej bramce Zrzeszeni stworzyli sobie jeszcze dwie świetne okazje. Z biegiem czasu coraz groźniej zaczęło się robić pod naszą bramką. Niwa nie grała, tylko rozpaczliwie się broniła. W 32. minucie WLKS zdobywa kontaktową bramkę po ładnym uderzeniu Cypriana Kurpiela. Jeszcze przed końcem mogliśmy zdobyć trzecią bramkę. Z rzutu wolnego uderzał po raz kolejny Wawrynowicz, jednak piłka po odbiciu się od muru przeleciała nad bramką. Na przerwę schodziliśmy więc, prowadząc 2:1.
Wiedzieliśmy, że ciężko będzie utrzymać ten wynik. WLKS, mimo że grał w osłabieniu, mógł dokonać wielu zmian i wprowadzić nowe siły. My mieliśmy jednego zawodnika na rezerwie.
Po zmianie stron WLKS ruszył do ataku. Zrzeszeni skupili się już raczej na obronie, ale to okazało się bardzo trudne. Udało nam się odpierać ataki gospodarzy, tylko przez pierwsze dziesięć minut drugiej połowy. W 55. minucie nasza obrona musiała skapitulować. Potworne zamieszanie w polu karnym wykorzystał Piotr Brożek i doprowadził do wyrównania. Minutę później gospodarze już prowadzili 3:2. Rajd lewą stroną przeprowadził Wojciech Bagiński i w sytuacji sam na sam pokonał naszego bramkarza. Zrzeszeni próbowali jeszcze się zerwać do ataków, ale jak brakuje sił, to nie ma co marzyć o bramkach. WLKS natomiast co rusz wprowadzał nowych zawodników z nowymi siłami, którzy nie mieli problemów, by ograć naszych podmęczonych obrońców. W 66. minucie Święci podwyższyli rezultat na 4:2. Dośrodkowanie w nasze pole karne bez problemów przechodzi przez linię obrony, a wbiegający Kapłon przecina lot piłki i pakuje ją do siatki. Zrzeszeni próbowali, chcieli coś jeszcze zawalczyć, ale nie było jak, nie było kim zaatakować. Ważniejsze teraz stało się, aby już więcej nie stracić bramek. W 87. minucie Kurpiel, strzelając swoją drugą bramkę w tym spotkaniu, ustalił wynik spotkania na 5:2.
Do podstawowego czasu gry sędzia doliczył jeszcze cztery minuty, jednak już nic ciekawego się nie wydarzyło i to WLKS, mimo że przegrywał, wyszedł zwycięsko z tej konfrontacji.
Podsumowując to spotkanie, to zasłużyliśmy na więcej. W pierwszej połowie zagraliśmy całkiem dobrze i nasze prowadzenie nie było przypadkiem. Druga odsłona jednak obnażyła nasze braki. Przede wszystkim braki kadrowe. Gdyby można było wpuścić dwóch, trzech nowych zawodników, na pewno inaczej by to wyglądało. A tak, niestety. Gramy tym, co mamy i musimy się pogodzić, że lepiej, jeśli chodzi o wyniki, nie będzie. Myślę, że porażka z WLKS-em ujmy nie przynosi. Może trochę jej rozmiar, ale zawsze mogło być gorzej. Nie ma się co załamywać. Przed nami kolejne, trudniejsze mecze.