Granica Tłumaczów - Zrzeszeni Niwa 3:1 (0:1)
- relacja z meczu
BRAMKI:
0:1 - Piotr Tomaszek 23 min.
1:1 - Kamil Orwat 81 min.
2:1 - Kamil Kimaczyński 86 min.
3:1 - Kamil Orwat 87 min.
SKŁAD ZRZESZONYCH NIWA:
1. Piotr Palij
8. Paweł Chrystowski
9. Marcin Gorlach
4. Radosław Horbajczuk
2. Grzegorz Jankowski
13. Krystian Mader
16. Jarosław Obstarczyk
18. Wojciech Ogielski
5. Paweł Palij (57')
14. Piotr Tomaszek
10. Piotr Wach
SKŁAD REZERWOWY:
7. Krzysztof Marcinkiewicz
11. Michał Szymanik (57')
Wczoraj po raz kolejny na przedmeczowej zbiórce stawiło się tylko jedenastu zawodników gotowych do gry. Powoli zaczyna się to robić naszą niechlubną tradycją.
Z różnych przyczyn zabrakło między innymi: Bartosza Mackiewicza, Tomasza Pawłowskiego, Damiana Kopacza i Krystiana Kraja. Pojawił się za to dawno nieoglądany Krystian Mader.
Od początku spotkania gospodarze zepchnęli nasz zespół do obrony. Jednak nasi defensorzy twardo się trzymali, kasowali większość akcji Granicy. Dlatego zawodnicy z Tłumaczowa widząc, że z piłką to raczej nie wejdą pod samą bramkę, zaczęli się decydować na strzały z daleka, które mimo że mocne, nie stwarzały praktycznie żadnego zagrożenia.
Nasi gracze pierwszą groźną okazję stworzyli sobie dopiero w 23. minucie i od razu objęli prowadzenie. Grający w ataku Wach zagrał delikatnie nad obrońcami do Tomaszka, a ten będąc sam na sam z Kobierskim, bez zastanowienia huknął ile sił i trafił na 0:1. Bramkarz Granicy próbował interweniować, ale nie miał za wiele szans przy tym strzale.
Gospodarze chcieli natychmiast doprowadzić do remisu, ale przed przerwą mimo kilku dogodnych okazji im się to nie udało.
Po zmianie stron Zrzeszeni Niwa z każdą chwilą skupiali się coraz bardziej na utrzymaniu jakże korzystnego wyniku aniżeli na powiększeniu prowadzenia. Natomiast w szeregach gospodarzy robiło się nerwowo, bo porażka z ostatnią drużyną, w dodatku mocno osłabioną byłaby kompromitacją. Do tego zaczynały się pierwsze kłótnie między zawodnikami.
Niestety, gdy wydawało się, że uda się dotrzymać do końca, Granica wyrównała. W 81. minucie nasz bramkarz popełnił błąd przy strzale z dystansu i wypuścił piłkę przed siebie. Do futbolówki dopadł zupełnie niekryty Kamil Orwat i dopełnił formalności, wbijając piłkę do pustej bramki. Stało się to, co było nie do uniknięcia. Granica, mając tyle okazji, musiała którąś wykorzystać. Jeśli nie wygrana, no to chociaż remis. Nic z tego. Gospodarze mieli inny plan. Chcieli wygrać i poszli więc za ciosem. W 86. minucie na 2:1 mocnym strzałem zza szesnastki trafił Kamil Kimaczyński.
Sześćdziesiąt sekund później w pole karne wpadł Orwat i w sytuacji sam na sam pokonał bezradnego Palija. Nie było już wątpliwości, kto zgarnie trzy punkty.
W samej końcówce mogliśmy jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, bo po jednym ze stałych fragmentów gry mocno zakotłowało się pod bramką Granicy. Niestety, obrońcy zdołali oddalić zagrożenie, wybijając piłkę. Chwilę później sędzia zakończył ten mecz.
Szkoda kolejnych straconych punktów. Tydzień temu w końcówce uciekła nam wygrana z Huraganem, teraz z Granicą. Trudno jest jednak całe 90 minut grać praktycznie gołą jedenastką z jedną tylko zmianą.
Gdybyśmy mieli w niedzielę 3-4 zawodników więcej, może udałoby się wygrać. A tak nadal mamy marne 7 punktów i ostatnie miejsce.
Teraz przed nami ostatni mecz w sezonie. Na własnym boisku podejmować będziemy LUKS.